Do tej refleksji doszedłem przysłuchując się chórowi medialnemu, jaki od pierwszych chwil powstał na temat przyczyn tego wypadku, brzmiącemu nie hipotetycznie i fachowo, ale propagandowo i z niepodważalnym przeświadczeniem, że za katastrofą „stoją ruskie”.
Odnoszę wrażenie, jakby wszelkie poszlaki od początku zdarzenia były podporządkowywane jednej wyznaczonej tezie.
Zastanawiam się, na jakiej podstawie komentatorzy z przekonaniem wskazują Rosję jako winowajcę, skoro nawet wiceprezydent USA J. Biden w swoim późniejszym oświadczeniu stwierdził tylko, że przyczyny muszą zostać zbadane i wyjaśnione.
Oczywiście istnieje bardzo realna możliwość, że jakiś watażka z Donbasu odpalił rakietę, ale równie prawdopodobna jest także rozmyślna prowokacja przeprowadzona przez te same środowiska, które usilnie pchają obecne władze Ukrainy w kierunku eskalacji konfliktu, nie proponując alternatywnie żadnego pokojowego rozwiązania, uwzględniajacego aspiracje mniejszości (vide Kosowo).
Taką prowokację można łatwo przeprowadzić za pomocą rakiety wystrzelonej z ziemi lub z myśliwca, albo chociażby podkładając ładunek wybuchowy w samolocie na lotnisku w Amsterdamie. W przypadku zamachu w Lockerbie, jako jedną z przyczyn, także brano pod uwagę zestrzelenie rakietą.
Trudno się jednak dziwić, że media głównych nurtów także uczestniczą w wojnach i wypełniają zadanie kreowania rzeczywistości, zgodnie z wytycznymi i potrzebami ich właścicieli.
My Polacy niezwykle szybko zatracamy ugruntowaną onegdaj, w komunie nieufność do zbytnich oczywistości, wtłaczanych nachalnie do naszych głów.
Lecz, ponieważ fantazji nam nie brakuje, zadajmy sobie następujące pytanie :
zakładając, że to właśnie Rosja została wyznaczona przez „międzynarodowe organizacje wpływów” jako główny cel geopolityczny do destabilizacji (co obecnie widać wyraźnie), poprzez wciągniecie jej w poważny konflikt międzynarodowy,
to czy aby nie Polacy 10 kwietnia 2010 roku mieli stać się zarzewiem podobnego krwawego konfliktu z Rosją ?
Czy można z całkowitą pewnością odrzucić hipotezę, że ani Polacy nie „zamordowali” rodaków, ani nie zrobili tego Rosjanie, choćby dlatego, mówiąc cynicznie, że nie było to zupełnie w ich interesie. Tak samo, jak nie w interesie Rosji odbywa się cała obecna awantura ukraińska.
A zatem, jeżeli katastrofa w Smoleńsku nie była zwykłym wypadkiem lotniczym, to w świetle obecnych wydarzeń geopolitycznych nie można wykluczyć, że mogły stać za nią te same siły, które obecnie z determinacją kontynuują zaplanowany proces zmian światowego układu geopolitycznego. Cztery lata temu Polska mogła być zapalnikiem, który nie wybuchł. Dziś temu celowi, być może, służy Ukraina i tragiczny w skutkach lot MH 17.
Komentarze